MOJA POEZJA
Poezję pojmuję jako formę wyrażania uczuć i własnej
ekspresji. Nie uznaję za poezję np. wierszy patriotycznych, sterylnych,
pozbawionych emocji, stanowiących tylko rodzaj gry słów. Idealnie spełnia te
kryteria Halina Poświatowska, której jestem wielkim fanem (czytałem jej
wszystkie tomiki poezji).
Poniżej moje raczej średnio udane próby nawiązania do jej twórczości
* * *
przylecę do ciebie
nad ranem
jaskółką
zawisnę
nad czołem
i sfrunę
pocałunkami
na usta gorące
spragnione
uśmiechem
obudzisz słońce
24 marzec 1991
* * * (wersja angielska)
I will come flying to you
early in the morning
like a swallow
I will hang
above your forehead
and swoop down
as kisses
on your warm
and thirsty lips
with your smile
You will wake the sun
24 marzec 1991
* * *
miłość to pocałunek
tańczącego wiatru
z zapachem rumianku
na wiosennej łące
na której
tylko cisza
gra melodię
delikatną i zwiewną
zagubioną
w powodzi barw i kwiatów
w słońcu
styczeń 1989
Poniżej fragment strony tygodnika Angora (nr.30/2008 z dnia 27 lipca 2008) w
którym powyższy wiersz został opublikowany, uzyskując ku mojemu zaskoczeniu
bardzo przychylną recenzję od redakcji tygodnika
* * * (dla Beaty)
Ta noc, ta wiosna
taka lekka i wiotka
unosi nas w górę
nad zieloną łąkę
powieki całuje
kusi zapachami
maków czerwonych
policzków gorących
czaruje marzeniami
ciepłem rąk
oddechem różanym
uśmiecha się do nas
kwiatów zakochanych
1 kwiecień 1996
* * * (dla Beaty)
Niebieskooki ptak
sfrunął różanym oddechem
na policzek
wzrokiem spragnionym czułości
musnął rzęsy
unosząc powieki
wyszeptał imię
pocałował usta
stęskniony
i gorący
ptak
3 styczeń 1997
* * *
Złudne ciepło
dotyka moich powiek
rysy twarzy giną w półmroku
uczucie spłynęło łzą
na skrawek koca
takie było piękne
najpiękniejsze
9 październik 1995
* * *
W majowym deszczu
krople poezji
przeźroczyste perełki
pieszczą zielone
usta sosny
tańczą kusząco
w dłoniach wysmukłych
samotne fruną
porwane oddechem wiatru
do bosych stóp
pachnących trawą
szumiącą
2 maj 1995
"Motyl na dłoni"
pachnące i ciepłe
koniuszki palców
wędrują po skraju
chłodnej dłoni
rozrzucają płatki róż
przybrane pocałunkami
pozbieram je wieczorem
wilgotnymi ustami
delikatnie i czule
nie upuszczę
żadnego pocałunku
ani pieszczoty
5 czerwiec 1994
* * *
między nami
nic nie było
tylko mały
płatek róży
usta
nieostrożnie
zbudził
między nami
nic nie było
ale cierpki
kolec róży
serce
przypadkowo
wzburzył
między nami
nic nie było
tylko listków
chłodny dotyk
przytulił
do twarzy
ślad spojrzenia
odrobinę moich marzeń
12 czerwiec 1994
* * *
życie
wyrwana kartka papieru
zapisana wzruszeniami
poplamiona kroplami łez
nadpalona przez uczucia
pachnąca zwiędłą różą
leży pomięta pod stołem
czeka
11 luty 1994
* * *
przebudzony łaskotaniem czasu
zakurzony oddechem życia
nieśmiało chwyciłem dłonią
klamkę chłodnego powietrza
uchyliłem drzwi wyobraźni
słuchając w ciszy
zapachu twojego istnienia
10 kwiecień 1994
Poniżej fragment strony tygodnika Angora (nr.49/2017 z dnia 3 grudnia 2017) w którym powyższy wiersz został opublikowany, uzyskując ku mojemu zaskoczeniu bardzo przychylną recenzję od redakcji tygodnika
* * *
szaleję
bo szalony
jest szaleniec
oszalały
z szaleństwa
do nie szalonej
17 styczeń 1994
* * *
połknąłem
wzruszenie
co ja teraz
zrobię
gdy kobieta
dłonią
muśnie
mój
policzek
styczeń 1994
* * *
szklane łzy
błyszczące na dłoni
zdzierają skórę
z uśmiechem
1993
* * *
krzyk
i mój but
nieśmiały
płacz
i mój kapeć
zarozumiały
a gdzie moje trampki?
24 grudzień 1993
* * *
biegniemy na skrzydłach wiatru
we mgle bezszelestnie
z twarzami wykrzywionymi z bólu
z ciałem poskręcanym jak liny
ze strachem w oczach
z niemym krzykiem na ustach
próbujemy za wszelką cenę
schwytać życie
pachnące w oddali
gdy dostaniemy zadyszki
umieramy z błyskiem tęsknoty
w wyblakłych oczach
1 styczeń 1994
* * *
pocałuj mnie
kroplami deszczu
zapachem nocy
przytul
skrzydełkami świerszczy
światłem księżyca
podaj dłoń
pachnącą trawą
zieloną
szepnij słowo
zakwitnie
na ustach
w pąk róży
czerwonej
6 sierpień 1993
* * *
czerń nocy
skaleczona zapachem
imieninowego bukietu
pulsuje chłodem
przenika powieki
szepczące kwiaty
uśmiechają się kielichami
patrząc spłoszone
z błyszczącym nektarem
na ustach
jedwabiem płatków
rozpalam policzki
pieszczę usta zapachem
jak spragniona pszczoła
samotna
30 czerwiec 1993
* * *
idę prostą drogą
szyję wyginam jak łabędź
za okruchem chleba
ocieram się o srebrzyste
liście powietrza
pachnące biało
czasem uronię łzę
gdy ciemna noc
przytuli mnie
zbyt mocno
kwiecień 1993
* * *
chciałbym (banalne)
napisać wiersz (śmieszne)
drżący jak liście na wietrze (smutne)
ciepły jak dotyk ust kobiecych (kuszące)
pachnący zieloną trawą (niemodne)
czuły jak spojrzenie twoich źrenic
gdy się uśmiechasz (piękne)
1992
* * *
ptaszek niewielki
przycupnął na ramieniu
liście zadrżały
rozejrzał się ciekawie
o policzek trącił skrzydełkiem
odfrunął cichutko
bez słowa pożegnania
2 wrzesień 1992
* * *
patrząc w gwiazdy
obejmujemy się nawzajem
czułym chłodem
letniej nocy
kołysze nas księżyc
na huśtawce leśnych cykad
składamy pocałunki
na posrebrzonych powiekach
rozchylamy włosy
rozpływając się w uśmiechu
szczęście malutkie
przycupnęło spłoszone
na gałązce sosny
7 lipiec 1991
* * *
jestem monotematyczny
jak sedes
który zawsze
spuszcza wodę
czyszcząc sobie gardło
lecz ja
czasem tęsknię
do czułości
do wierności
do miłości
on chyba
tego
nie potrafi
8 kwiecień 1991
"Tales of Mystery and Terror
uniosłem ją
lekko
do twarzy
otworzyłem
niepewnie
poczułem
zapach
przejmujący
dreszczem
oczy
uśmiechnęły się
słono
boje się
dotknąć
ponownie
książki
niepozornej
24 marzec 1991
* * *
czekam na list
sącząc krople słońca
przez białą kopertę
ukradkiem
skrzynka pocztowa
pociesza mnie zawsze
ciemną pustka
patrzę wciąż
chciałbym wiedzieć
jak ma na imię
9 marzec 1991
* * *
pióro
dotykając kartki papieru
czule drażni zmysły
barwi na czerwono policzki
pieści białe ciało namiętnie
pisząc z szelestem litery
a na samym końcu
stawia kropkę
ostatni pocałunek
niewiernego kochanka
na jeden wieczór
1 luty 1991
* * *
motylami przytuleni
spijamy nektar
nachyleni nad kwiatami
wiatr strąca nas na trawę
leżymy splątani ramionami liści
pyłkiem pszczelim tulę usta
malowane półcieniami słońca
bezdźwięcznie
włosy wpatrzone w czerwień maków
drżą
19 styczeń 1991
* * *
moje pocałunki
karmię mlecznym koktajlem
głaszczę
tulę do snu
i zamykam w klatce
aby w nocy
nie rozszarpały mojego ciała
przenikliwy chłód
skrada się podstępnie
obejmując każdą moją cząstkę
torturując bezcielesnością
moje ciało
jest wtedy
takie bezbronne
jak dziecko
29 grudzień 1990
* * *
przytuleni do własnych marzeń
idziemy blisko siebie
nie słysząc własnych serc
czerwiec 1988
* * *
kamyki zapomnienia
spływają zazdrosnym łukiem
po zmęczonej twarzy
znużonego niepokojem marzeń
1988
* * *
spójrz
coś się skończyło
jak nektar kwiatu
zdmuchnięty niechcący
przez niezgrabnego bąka
pragnącego jak motyl
kosztować piękna życia
nie depcząc go
19 marzec 1988
* * *
wtulę się
w kosmyk włosów
po tobie
w zapach uśmiechu
w tęsknotę
przybraną
ciepłem rąk
wtulę się
tak mocno
bardzo mocno
aż do utraty
tchu
i zasnę
tak
tak cichutko
25 grudzień 1990
* * *
tulę cień czułości
na pachnących ustach
całuję powieki
spłoszone oddechem
policzki szeleszczą
ocierając się
o srebrzyste liście włosów
spacerujemy
kasztanową aleją
przydeptując krople
jesiennego deszczu
listopad 1991
* * *
przytulę twoje imię
do małej różowej kartki
zakleję delikatnie kopertę
pocałuję na pożegnanie
i wrzucę do skrzynki pocztowej
kartka o świcie
przyfrunie do ciebie spłoszona
otworzy się bezszelestnie
różowy zwiewny zapach
muśnie cień twoich powiek
i złoży maleńki pocałunek
na ciepłych różanych ustach
senne powieki uniosą się zdziwione
drgnienie przebudzonych ust
spłoszy bukiet pachnących słów
7 luty 1993